You are currently viewing Bliźnięta to inna bajka

Bliźnięta to inna bajka

Być może wśród czytelników mojego bloga znajdą się również rodzice bliźniąt. Właśnie im szczerze polecam ten wpis. W związku z tym, iż rozwój bliźniąt przebiega nieco inaczej aniżeli w przypadku tradycyjnego rodzeństwa, ma to moim zdaniem duże przełożenie na rozwój ich mowy, także w języku, który zamierzamy dzieciom wprowadzić jako ten drugi. Do tej pory jestem zdziwiona, jak mocno język angielski przywarł do moich córek Bliźniaczek, przy mniejszej ekspozycji na ten język, niż w przypadku starszej córki. Dlatego właśnie bliźnięta, to dla mnie inna bajka…

Po narodzinach Bliźniaczek, wydawało mi się, że będzie nam ciężko przekazać tym dzieciom język angielski, tak jak to było w przypadku starszej siostry. Zapomniałam jednak o czymś bardzo ważnym. Bliźnięta rozpoczynają ze sobą współpracę bardzo wcześnie, razem się śmieją, smucą i … razem uczą się języka angielskiego. Gdy w pobliżu brakuje „Nauczyciela” one go doskonale zastępują, wymuszając jedna na drugiej wspólne konwersacje. Oczywiście należy je wcześniej zanurzyć odpowiednio mocno w języku angielskim, aby wybrały właśnie ten język na język wzajemnych konwersacji. 

Moja starsza córka, wychowywana jako jedyne dziecko, do 2 roku życia, została zanurzona w języku angielskim bardzo intensywnie. W przypadku sióstr Bliźniaczek, ekspozycja na język angielski była ograniczona, w porównaniu do dawki języka angielskiego jaki otrzymała starsza siostra, będąc w tym samym wieku. Do tego były to wcześniaczki, więc miałam obawy, że będą trochę więcej czasu potrzebowały, niż ich starsza siostra. Tym bardziej byłam zaskoczona, gdy okazało się, iż rezultaty są bardzo podobne jak w przypadku pierwszego dziecka a znajomość języka angielskiego aktualnie, kształtuje się na podobnym poziomie.

Głównym zagrożeniem było to, że w domu pojawił się język polski w dość dużym wymiarze, czego nie było w przypadku Klaudii (pisałam o tym w postach poniżej). Przez dwa pierwsze lata życia starszej córki była ona, mama, tata i …język angielski. Przez dwa pierwsze lata życia Bliźniaczek byli: mama, tata i Klaudia z językiem angielskim, jednak w ograniczonym zakresie godzinowym oraz Nianie i Dziadkowie z językiem ojczystym ( od 4 do 8 godzin dziennie). Wydawało się więc, że Bliźniaczki zostaną zbyt mało otoczone językiem angielskim, aby go przyswoić i zastosować w swobodnej komunikacji. A jednak …ciągle mnie zaskakuje, jak niewiele potrzebują dzieci, aby przyswoić wiele.

Pojawiły się również obawy co do mowy w ogóle. W przypadku bliźniąt może okazać się, że wykształcą one swoisty język, zrozumiały tylko dla nich, niekoniecznie mający dużo wspólnego z językiem ojczystym czy angielskim. Nic takiego nie miało miejsca w przypadku moich córek bliźniaczek. Raczej nie miałam problemu z rozpoznaniem wypowiadanych słów. Nawet do końca nie pamiętam takiego przypadku, abym miała problem z rozróżnieniem języka używanego przez nie w danym momencie. Wiedziałam, kiedy mówią po polsku a kiedy po angielsku.

Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że właśnie to, iż spędziłam z moimi dziećmi tak dużo czasu konwersując, spowodowało, że nie wykształcił się u nich wspomniany powyżej język bliźniąt. Rozmawiając z moimi dziećmi wymuszałam na nich używanie słownictwa zrozumiałego również dla mnie. Musiały się więc nieco bardziej postarać i rozbudować zasób słów, aby mama zrozumiała ich potrzeby. Moim zdaniem pozostawione same sobie, mogłyby wybrać drogę na skróty a podczas wzajemnej komunikacji wykształcić coś w rodzaju alternatywnej mowy, zrozumiałej tylko dla siebie samych.

Tak więc jeszcze raz podsumowując. Mam wrażenie, że Klaudia została otoczona językiem intensywniej niż jej siostry.  Mimo tego, język angielski moich córek Bliżniaczek, jest na równie dobrym poziomie co Klaudii (należy oczywiście pamiętać o różnicy wieku między rodzeństwem). Rezultat mnie nieco zaskoczył i chyba mogę to wytłumaczyć tylko tym, iż one same narzuciły sobie ten język. Wybrały go (nie wiem do końca jakimi pobudkami się kierowały) i podtrzymują mocno do tej pory, nie zapominając przy tym o języku rodzimym.

Pod wpływem tej analizy nasza strategia w stosunku do bliźniaczek i ich dwujęzyczności, nieco się zmieniła na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy. O tym jednak w kolejnych postach:-)

Ten post ma 4 komentarzy

  1. Bliźnięta są fenomenem. Ich rozwój był zawsze chętnie badany i analizowany. To świetnie, że dziewczynki same chcą komunikować się w języku angielskim <3 Ja się obawiam czasem, że mówiąc w kilku językach moja córka będzie dla pozostałych dzieci w przedszkolu/szkole "inna"… w przypadku bliźniąt nie musisz się o to martwić, bo zawsze będą miały siebie. To też duży plus dla nich 🙂

    1. bobospeaks.pl

      Myślę, że całkiem niedługo w szkołach pojawi się sporo dzieci dwujęzycznych. Polacy wracający do kraju po migracji przywożą również swoje dwujęzyczne dzieci. Szczerze mówiąc myślę, że będzie to niedługo zjawisko dość powszechne w polskich szkołach. Jak dla mnie to lepiej niech szkoły czym prędzej przygotują się na takie dzieci! Pisałaś już co nieco na ten temat w jednym ze swoich postów, który mam zamiar sobie tutaj zachować, aby wiedzieć jak postąpić, gdy moje dziecko na moją prośbę nie dostanie indywidualnego toku nauczania:-) Udany post, pozdrawiam http://www.mojedwujezycznedziecko.pl/2018/03/dwujezycznosc-w-polskiej-szkole.html

  2. teachyourbaby.pl

    Podoba mi się to optymistyczne stwierdzenie: „jak niewiele potrzebują dzieci, aby przyswoić wiele” i w pełni się z nim zgadzam. U mnie 4-8 godzin dziennie język polski, bo moja córeczka przebywa z dziadkami lub z tatą, jak ja pracuję i mnie trochę to martwiło. Jak mam dłuższe wolne staram się nadrobić. Z efektów jestem bardzo zadowolona. Mało tego, to, że trzeba niewiele potwierdza fakt, że wprowadzanie języka włoskiego w wymiarze ok. 30 minut dziennie już po miesiącu przynosi efekty (zdarza się, że się zapomnę i przejdę za wcześnie na angielski, zdarza się, że jakiś dzień zupełnie przepadnie). A to tak niewiele.

  3. bobospeaks.pl

    Mamom często nauka języka obcego własnych dzieci, kojarzy się z wysiadywaniem godzin przy biurku, ciężką i mozolną pracą. Chciałam uświadomić, że nie do końca tak jest. Malutkie dzieci w szczególności, mają tak chłonny umysł, że wystarczy zwrócić się do dziecka raz lub dwa a zostanie natychmiast zapisane w głowie i odtworzone w odpowiednim czasie i miejscu. Warto więc poświęcić nawet 15 minut dziennie (przecież to niewiele) na zabawę w język obcy, przeczytanie książeczki, odtworzenie CD a będziemy naprawdę zaskoczeni efektami. Oczywiście ciężko, jest uzyskać dwujęzyczność u dzieci jeśli poświęci im się 15 minut dziennie ale to na pewno nie jest czas stracony i on kiedyś zaprocentuje.

Dodaj komentarz