We wrześniu i październiku nastąpiło prawdziwe apogeum rozumienia angielskiego u moich dzieci stąd też zdecydowałam się na ponowne podsumowanie co potrafią. Reakcja na angielskie zwroty jest coraz bardziej widoczna co nie będę ukrywać bardzo mnie cieszy.
Nabieram przekonania, że mimo tego, iż dziewczynki mają o wiele więcej polskiego wokół aniżeli Klaudia jak była mała to i tak świetnie opanowują angielski. Ponownie widzę rezultaty pracy z materiałami Helen Doron i Claire Selby więc cóż mogę więcej napisać niż: „Babki zrobiły kawał dobrej roboty”.
Mimo tego, iż dziewczynki ciągle nie mówią to podejmują próby komunikowania się w bliżej nieznanym języku. Wskazują również rączkami na różne przedmioty w książce czy osoby w domu i wołają coś po swojemu. Pytamy Where is the lamp? where is the door? where is Klaudia? itd. itd. a paluszki wskazują raczej to co powinny.
Zmęczony tata wraca do domu po ciężkim dniu pracy i woła do dziewczynek: give me a kiss lub play five. Biegną czym prędzej aby dać tacie całusa i przybić piątkę. Mamy przygotowaną również całą serię zabawnych zwrotów, które dziewczynki wykonują na zawołanie niemalże jednocześnie.
- Hands up lub shout Hooray – podnoszą ręce energicznie do góry
- Cover your eyes – zakrywają oczy
- Stomp your feet and clap your hands – o tym już pisałam wielokrotnie w poprzednich wpisach
Pamiętam, że Klaudia w tym wieku potrafiła nieco więcej, na pewno jeżeli chodzi o mowę. Należy jednak pamiętać, że dziewczynki to wcześniaczki, urodziły się 1,5 miesiąca wcześniej więc pewne rzeczy na tym etapie mogą robić wolniej aniżeli dzieci urodzone o czasie.
Ponadto bawimy się często bańkami mydlanymi więc pojawiła się u dzieci umiejętność dmuchania gdy mówię blow the bubbles. Blowing uwidacznia się również podczas jedzenia zupy gdy jest zbyt ciepła. Dziewczynki lubią bawić się malutkimi filiżaneczkami, do których na moje polecenie stir the tea wkładają łyżeczki i mieszają.