…trochę lepiej czy trochę gorzej. Tak więc rodzice śpiewamy, śpiewamy przy każdej nadarzającej się okazji. Czy potrafimy lepiej czy gorzej jest to zbawienne przy nauce każdego języka obcego. Małe dzieci uwielbiają towarzystwo muzyki nawet jeśli mama czy tata fałszują wniebogłosy.
Pokazując dzieciom obrazek staram się dopasować do tego odpowiednią piosenkę. W głowie szukam piosenki, która już była przerabiana a dziewczynki mogą ją skojarzyć. Przykładowo – na obrazku jest słońce to śpiewam yellow, yellow I can see the sun (piosenka z BB). Podobnie z królikiem – rabbit can hop, hop, hop… Są wówczas bardziej ciekawe, uważniej słuchają. Pamiętam zresztą Klaudię jak jej śpiewałam I am stacking, I am stacking the building blocks (BBS) gdy układałyśmy klocki. Ostatnio słyszę jak układa wieżę z klocków i śpiewa właśnie tę piosenkę.
Do tego pytam dziewczynek What can rabbit do? a one pokazują jak skacze hop, hop, hop. Podobnie z żabą gdyż zmieniam zwierzaki tak jak mi pasuje. What can froggy do? okazuje się, że żabcia też skacze. What can butterfly do? a Klara ręce do góry pokazuje jak fruwa. Tak więc można uczyć dziecko języka obcego. Zwyczajnie się przy tym bawiąc.
Taka mała dygresyjka na zakończenie. W szkole językowej w Wałczu języka angielskiego uczy dzieci przesympatyczny Pan Marek. Siedząc w holu na kanapie i czekając na moją starszą córkę słyszę Pana Marka jak wyśpiewuje piosenki z poziomu Flupa. Fałszuje przy tym niemiłosiernie ( Panie Marku jeśli kiedykolwiek Pan przeczyta ten wpis to proszę się nie obrażać, ten Pana śpiew jest tak zabawny, że musiałam o tym napisać :))
Dzieciom jednak to nie przeszkadza. Skaczą, tańczą i śpiewają za Panem Markiem. A ja jak tam sobie sama siedzę na tej kanapie uśmiecham się do siebie mimowolnie. Nawet teraz jak piszę ten post buzia mi się sama śmieje …