You are currently viewing Co z błędami ?

Co z błędami ?

Oczywiście, że błędy są. Ich poziom zależy zapewne od tego jak sprawnie rodzice władają językiem angielskim. Inaczej będzie mówiło po angielsku dziecko wychowane w kraju anglojęzycznym, inaczej dziecko, którego chociaż jedno z rodziców jest obcokrajowcem a jeszcze inaczej dzieci nauczone przez rodziców Polaków.

Ani ja, ani mój mąż nie jesteśmy anglistami. Władamy językiem angielskim swobodnie i wykorzystujemy go w codziennej pracy. Robimy jednak błędy, które niestety przemycamy naszym dzieciom. Są to błędy gramatyczne jak i związane z wymową anglojęzycznych wyrazów. Są to jednak błędy, które naszym zdaniem nie wpływają na swobodę komunikacji. Dla nas nie tak istotne, marginalne. Dlaczego? dlatego, że ja osobiście wierzę, że dzieci same wyeliminują błędy w przyszłości poprzez kontakty z obcokrajowcami, telewizję i literaturę anglojęzyczną bądź zwyczajnie w szkole kiedy zacznie się nauka na wyższym poziomie. Kiedy już będą rozumiały co mówią i dlaczego tak powinny powiedzieć a nie inaczej.

Naszym zamiarem jest stworzyć solidne podstawy języka angielskiego, które pozwolą naszym dzieciom w przyszłości dopracować język do takiego poziomu na jakim im będzie zależeć. Stąd też, naszym zdaniem zalety przewyższą wady. Ponadto mamy nadzieję, że czas, który musiałyby poświęcić w szkole na naukę języka angielskiego, zagospodarują w inny sposób: naukę innego języka obcego, zajęcia sportowe lub inne hobby.

Muszę jednak przyznać, że zaobserwowałam parę błędów, które pojawiają się na tym etapie nauki. Nie do końca również wiem skąd wynikają. Czasami mówią: how many years do you have? i odpowiadają: I have 3 years. My ewidentnie w ten sposób nie mówimy. Zarówno Klaudia miała z tym problem jak i bliźniaczki. Aktualnie jest duży problem z mówieniem: I do not know either. Powtarzają niezmiennie: I do not know too i uparcie unikają either. Do tego czasami, używają he mówiąc o kobiecie i robią to samo używając she mając na myśli mężczyznę, strange? 🙂

Pisząc ten post, chciałam zwrócić uwagę na negatywne aspekty naszego nauczania. Wy jednak decydujecie co jest dla Was istotniejsze, swobodna komunikacja Waszego dziecka a z drugiej strony wysokie prawdopodobieństwo przemycenia błędów i spolszczona wymowa anglojęzycznych słów. Na to już sami musicie sobie odpowiedzieć.

 

Ten post ma jeden komentarz

  1. Matylda Włodarczyk

    Hej,

    Materiał z grudnia 2017 potwierdza Twoje słowa i w dużej mierze pokazuje ogromny sukces. Dziewczynki porozumiewają się swobodnie, a Klaudia buduje całkiem poprawne zdania i używa przy tym nawet zróżnicowanych czasów. Przede wszystkim sukcesem jest w ogóle stworzenie sutyacji, w której dzieci akceptują, że angielski jest czymś naturalnym, więc potrzeba jego użycia także. Wielkie gratulacje! Ja akurat jestem anglistką i poza dużym inputem w postaci czytania i bajek (oraz oczywiście dodatkowych lekcji) nie zdecydowałam się na „pójście” tą drogą.
    Co do błędów: zarówno przyswajając pierwszy język, jak i ucząc się drugiego, dzieci popełniają błędy. Często w tym pierwszym przypadku są to błędy typowe: czyli np. regularyzacja odmiany (np. „I goed”), a w drugim błędy wynikające z interferencji (inaczej transfer), czyli wpływu języka pierwszego. Takim błędem jest przytoczony przez Ciebie przykład z pytaniem o wiek i odpowiedź dzieci czy nieefektywna próba wprowadzenia „either”: to moim zdaniem zostało zablokowane przez brak polskiego odpowiednika. Mieszanie zaimków „he” z „she” też mnie nie dziwi: angielski nie rozróżnia kategorii rodzaju gramatycznego poza zaimkami osobowymi (deklinacja jest szczątkowa), więc to rozgraniczenie jest czysto semantyczne (poza tym, że także oczywiście kulturowe:). Poniewaz dzieci (na szczęście!) nie kategoryzują ludzi genderowo jeszcze na tym etapie, takie rozróżnienie nie jest im potrzebne. A poza tym, może jeśli poprawiałaś ich formę czasownikową z 3 osobą liczby pojedynczej w Present Simple, tak żeby było tam -s, może powtarzałaś: „I go but he, she, it goes”?
    Trudno mi jednak ocenić Twoja perspektywę na przyszłość, tzn. że czego nie nauczą się w domu, to douczą się później: o ile zgadzam się, że dzieci będą miały zaplecze leksykalne i opanowane pewne konstrukcje (co już na pewno daje więcej niż angielski ze słabym nauczycielem w szkole przez kilka lat), to co do wymowy, a także kwestii, której nie poruszasz, czyli pragmatyki, nie jestem już taka pewna. Na nauczenie sie naturalnej wymowy jest pewne okno wiekowe, poza nim jest już bardzo ciężko, ale z drugiej strony po angielsku mówi się z akcentem i to nie nikomu szkodzi, dopóki jest się komunikatywnym. Także efekt angielskiego jako „lingua franca”, w połączeniu z solidną nauką już w wieku szkolnym, ale także ze zróżnicowanym inputem (czyli słuchanie i interakcja przede wszystkim z native speakerami) Twoje dzieci powinny bez problemu osiągnąć. Pragmatyka to już inna bajka: chodzi o to, że pierwszego języka używamy w odpowiedni sposób w odpowiednich sytuacjach, tj. mamy wyczucie co i w jaki sposób można powiedzieć i do kogo. Tutaj wchodzą grę wybory leksykalne, ale w bardzo dużej mierze także gramatyczne (motywowane pragmatycznie). Np. w Twoim materiale Klaudia mówi: „I’m going to pick up a chair”. To nie jest użycie natywne: w tej sytuacji native speaker (przynajmniej w brytyjskim standardzie) wybrałby „I’ll” (i właśnie ze skrótem, tzn. w tzw. connected speech). Leksykalnie też mam wątpliwości: „I’ll grab” albo „I’ll take” wydawałoby bardziej naturalnym wyborem, ale o to musisz już spytać nativa. Article to już w ogóle osobny temat:)
    Super robota, powodzenia! Jestem bardzo ciekawa jakie będą dalsze efekty!

Dodaj komentarz